3# Nie chcę wojny. Nie chcę pokoju. Nie chcę niczego.



- (cicho) Adieu...
- ...
- (głośniej) Adieu.
- ...
- (krzyk) Adieu!
- (ziewa) Hm?
- Adieu. (westchnięcie) Rozmawialiśmy o Twoim rzekomym "pochodzeniu".
- Ach... no tak. 
- Więc, rozwiniesz to?
- Co dokładnie Panie Doktorze?
- (kartkowanie) Powiedziałeś... iż jesteś demonem. Zgadza się?
- (pomruk) Nie wiadomo ile razy bym wam to powtarzał i tak mi nie uwierzycie Panie Doktorze.
- Czyli jesteś gotowy przyznać przed samym sobą, iż nie jesteś... demonem?
- (cisza z marudzeniem pod nosem)
- Więc?
- (cicho) Muszę to powiedzieć, prawda? Zaprzeczyć wszystkiemu czym jestem abyście uznali mnie za zdrową osobę. To tak jakby Pan Doktor musiał zaprzeczyć, iż jest Panem Doktorem. Wyprzeć się swojej córki, swojego życia, studiów. I puf! Nie jest już pan, Panem Doktorem. 
- (odkaszlnięcie) Adieu. Ty naprawdę uważasz, iż jesteś takim prawdziwym demonem? To dlaczego jeszcze żyję? Dlaczego nie podpaliłeś siłą umysłu całego szpitala?
- (prycha) To nie takie proste Panie Doktorze. Gdyby było, jak Pan Doktor to opisał, to już dawno by mnie tutaj nie było a sam mordowałbym i gwałcił co większą wioskę. 
- Więc wychodzi na to... iż nie jesteś demonem?
- (podnosi głos) Jeśli to was kurwa będzie satysfakcjonowało to nie. NIE jestem. Zadowolony? Miło się słucha jak inna istota wypiera się wszystkiego czym do tej pory była? MIŁO? Mogę powiedzieć co tylko mi każecie aby w końcu stąd wyjść. 
- Adieu, spokojnie...
- (gwałtownie) Nie! Nie zamierzam być w tej sprawie spokojny! To moje życie! I przestań mnie nazywać tym imieniem!
- (spokojnie) Adieu, rozmawialiśmy już na ten temat. Jesteś kimś bez kartoteki, bez danych. A te niby prawdziwe imię... nie ma go nigdzie w rejestrze. 
- (dźwięk wywalanego stołu) Oczywiście! Sprawdźmy czy jakieś demoniczne imię widnieje w metryczkach z danego roku! Hmmm! O dziwne! NIE MA GO! Na pewno czubek! KURWA! Ludzie są tak bardzo poza moim poziomem absorpcji głupoty. Nie potraficie dopuścić do swoich wąskich rozumowań, iż coś jak niebo i piekło istnieje naprawdę. Pierdoleni heretycy którzy chodzą do swoich miejsc wierzeń, którzy modlą się do tego samego boga, którzy nie grzeszą co by do piekła nie trafić! A gdy mają niezbity dowód na istnienie tegoż piekła, kręcą głowami mówiąc iż nie nieprawda! (z nienawiścią w głosie) JESTEŚCIE POPIERDOLENI. 
- (dzwoni) Ochrona do sali numer 54... 
- (szamotanina, odgłosy szarpania się) I wie pan co, Panie Doktorze? (głośny oddech) Piekło sami zgotowaliście sobie na ziemi. To ludzie są tymi którymi powinien gardzić Bóg. O tak. Dokładnie. To oni zrobili tak wiele okrutnych rzeczy. A Ci, którzy starają się coś zmienić, zostają schłostani i zakopani żywcem w gównie waszych prawd. Och, jak Bóg musiał cierpieć jak jego ukochane dzieła się spieprzyły przez Samaela. Tak bardzo chciałbym móc teraz zaśmiać się Bogu w twarz. Dlaczego tak ciężko uwierzyć w moje słowa?
- (dłuższa chwila ciszy) Bo, nie jesteś demonem. Nie przeżyłeś obu wojen. Nie zostałeś wygnany z nieba by później zostać wygnanym z piekła. (z lekkim trudem) Upadły anioł i demon? Bo przecież nie powinieneś był wtedy istnieć. Musiałbyś nie żyć. Nikt nie dożywa tylu lat. 
- (chwilowa szamotanina, siłowanie się) I wie... Pan co... Panie Doktorze? To jest w tym wszystkim najbardziej śmieszne i zabawne. Zbuntowałem się. Nie chciałem złożyć pokłonu temu tworowi. Pierwszemu człowiekowi. A-DA-MO-WI. Zabawne, ale dalej tego nie żałuję. Zostałem pierwszym strąconym aniołem. Ale później dołączyło do mnie ich więcej. Zostałem okrzyknięty wodzem dwustu. Rozumie pan? Pierwszy wódz dwustu upadłych aniołów. Później wziąłem sprawy w swoje ręce, bo istoty stworzone przez Boga wydawały mi się takie pokraczne i debilne. Zlitowałem się. Nauczyłem więc tych przeklętych ludzi wykuwać miecze i tarcze. Nauczyłem noszenia ubrań i malowania się. Później się pokomplikowało. (głośniej) BO CO?! Bo wojny w których nie chciałem brać udziału wyłączały mnie automatycznie?! Nie chciałem być podległy Samaelowi... przepraszam, Szatanowi, a on nie chciał takiego demona u siebie. I tak oto, jeden z największych dowódców zostaje zupełnie sam. Czy to nie jest kurwa zabawne? Tak bardzo zabawne! Najlepsze w tym wszystkim jest to, iż nie mogę umrzeć. NIE MOGĘ. A próbowałem. Oj, zbyt dużo razy próbowałem Panie Doktorze. Ale sam siebie nie mogę zabić. 
- (słychać dobijanie się do drzwi, po chwili ciszy) Adieu... mówiłem Ci już... (szamotanina)
- (przerywa gwałtownie krzykiem) Me imię brzmi Azazel. AZAZEL! (dźwięk otwieranych z hukiem drzwi) AZAZEL!
- (krzyk, szarpanina, oddalający się krzyk i kroki, a po tym długa cisza) 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Sleepwalker | Wioska Szablonów | X | X