In the shadow of the moon

Cahan Conall 
19 lat
Lykantrop (Wilkołak)
Ziemia
Zajęcia dodatkowe: Lykantropia i Socjologia
Pokój nr. 3



Przemierzając ten nieznany świat, 
Zbudowałem moje życie na połamanych kościach
Nie żyjąc dla tego dłużej, skoro chciałaś walki...
 Ja doprowadzę do wojny!



Wysoki (1.90) czarnowłosy chłopak. Niewiarygodnie silny, może tego nie widzisz, ale tak jest. Gołymi rękami potrafi wyrwać drzewo a potem je odbudować swoim darem. Aspołeczny i cyniczny. Nie lubi tłumu, nie lubi większości ludzi, nienawidzi ich nienawidzi tego, że wybili całą jego rodzinę poza nim. Tak tylko żeby mógł dłużej pocierpieć,  Uciekł, przeżył. Trafił do jakiegoś sierocińca, ale nie a długo. Pierwsza pełnia w nowym miejscu, odkrycie swojego talentu, przemiana w bestię. Cały budynek we krwi i tylko wilkołak pożerający małe dziecko. Wilcze szczenię.... Znowu musiało uciekać. Przygarnęła go wataha innym wilkołaków. Zaprzyjaźnił się z nimi. Oni nauczyli go nad tym panować. Stał się naprawdę silny, taki samiec alfa a jego charakter pozostawiał wiele do życzenia. Idealny przywódca! Ale już jeden był, więc Cahan musiał odejść... przynajmniej na jakiś czas. Tak się jeszcze jakiś czas tułał po świecie, wdawał w różne bójki, awantury, lądował w poprawczakach, z których zawsze uciekał, ewentualnie mordował wszystkich dookoła. Jednak pewnego dnia odwiedził go Wergili, dyrektor Dante's Academy. Zaproponował dach nad głową. Conall nie miał nic do stracenia. Zgodził się. Dostał do Akademii i sobie w niej egzystuje. Olewa zajęcia, oprócz lykantropii. To akurat go ciekawi.

Wewnątrz czuję się żywy, nie dam się terroryzować, przyjmę całą winę
Serce z ognia płonie dumnie
Jestem każdym marzeniem, które zostało przez ciebie zgubione i nigdy nieodnalezione 
Serce z ognia teraz jest silniejsze
wzniosłaś swoje mury, od których nie możesz trzymać mnie z daleka,
zburzę je

Uzależniony od tanich papierosów, umiłował mocne alkohole i bójki. Groźny? Przekonaj się...


Wewnątrz czuję się żywy, nie dam się terroryzować, stawię czoła bólowi
____
Cahan zaprasza na wątki!
 I'm your shadow 

123 komentarze

  1. A. Ja. Chcę. Wąteczek.
    tylko może nie z młodym, bo Krzyśka to byś zaraz zjadła, a z Vieną to się Cahan pobawi~

    OdpowiedzUsuń
  2. [Chyba mam pomysł. Ja zacznę, a ty się dostosujesz~ nie masz wyboru xd]

    W tym momencie biegłam przez najokropniejszy korytarz w całej akademii. Nie był jakoś strasznie ciemny, ale jak wszędzie tu, panował półmrok, a ze ścian ciągle woźni muszą zdrapywać krew szpachelką. Nikt nikogo tu nie zabija! Ale kręci się tu mnóstwo wampirów, nawet mnie pogryźli tu już trzy razy. A ostatnio wypompowali ze mnie aż trzy litry. Jak ja przeżyłam? Nie wiem! Krzyś zaniósł mnie do pielęgniarki... Bońka zemdlałam.

    - Auć! - wpadłam na coś twardego, ale nie była to splaNikka krwią ścianą... Tylko jak się okazało, kiedy się odsunęłam... Plecy baaaardzo wysokiego chłopaka.
    - Kurde... Weź się koleś przesuń, bo mi matma leci! - warknęłam, starając się go wyminąć.

    - Viena-

    OdpowiedzUsuń
  3. W pierwszym momencie zdziwiło mnie jego zachowanie... Bo kto normalny - przynajmniej jak na standardy tej szkoły - potrzebuje patrzeć komuś w twarz z tak bliska? Psychol?
    Zakaszlałam, odchylając głowę w drugą stronę. Wtedy też zauważyłam na ścianie portret... Który jeśli bym szła w dobrym kierunku, sisiałby po drugiej stronie. Skubaniec miał rację, na matmę, to w drugą stronę... Przygryzłam wargę z zażenowania. Niecodzień takie puste typki wypominają mi moją niewiedzę.
    - No tak... Widzisz, to jednak dobrze, że na ciebie wpadłam. - uśmiechnęłam się sztucznie i poklepałam go po ramieniu, po czym odwróciłam się na okęcie w drugą stronę. Teraz już odpowiednią!

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  4. Kujon? Czy ja wiem... Lubię się uczyć, ale już bez przesady. Byłam już przy końcu korytarza ale wciąż go słyszałam. Odwróciłam sie.
    - A! To co trzymasz w ustach, raczej nie jest za zdrowe, wiesz! - zawołałam idąc tyłem. W końcu jednak zatrzymałam się. "10 minut?" Spojrzałam na zegar w komórce. Faktycznie, nie opłaca mi się tam iść. Wróciłam do chłopaka i stanęłam obok niego.
    - Jak masz na imię? - zapytałam, kładąc plecak pod ścianą. - Nie żeby mnie to obchodziło... Po prostu nie wiemjak zmarnować tych dziesięciu minut, które powinnam poświęcić na naukę. - posłałam mu dosyć szyderczy uśmiech.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  5. Prychnęłam słysząc "kujona" z jego ust.
    - Nie jestem kujonem. Staram się zapewnić sobie przyszłość, w której nie będę na końcu łańcucha pokarmowego. - No niby zapytał jak mam na imię, ale czy zignorowanie tego nie będzie zbyt niekulturalne? - Jak takna ciebie patrzę... - zbadałam go całego wzrokiem. - To wszystko dookoła krzyczy "Głupia, wiej!!". - gestykulowałam rękoma. - W życiu ci sama z sobie nie powiem.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  6. - No przepraszam bardzo... - przyłożyłam oburzona, dłoń do klatki piersiowej i spojrzałam na niego wzrokiem godnym samej divy. - A to na ile ja lat wyglądam, skoro z góry zaznaczasz, że jesteś starszy? Dziesięć? - Wróciłam do normalnej postawy i wyjrzałam przez okno.
    - A Azjatką to ja jestem tylko w połowie, panie inteligentny. - dopowiedziałam już ciszej. Chciałam dalej być nie ugięta i jednak mu nie wspominać jak się nazywam, ale w żołądku mi wierciła dziurę ta felerna, kulturalna połowa mojego pochodzenia.
    - Viena. - pękłam. Jestem słaba... jak to się dzieje, że ciągle jeszcze żyję na tym świecie... że w ogóle przetrwałam w tej szkole??

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak... zaraz się zlecą kleszcze - pomyślałam i złapałam się za szyję prawą ręką. Niby już się do tego przyzwyczaiłam, to tak jak zabieranie normalnych szkołach kujonom kieszonkowego. Ale jednak ciągle mnie to przeraża. Kiedy zauważyłam, że chłopak odszedł, złapałam plecak i pobiegłam za nim.
    - Jesteś wilkiem tak? - spojrzałam na niego z uśmiechem strachu na twarzy. - Zaprzyjaźnijmy się! Ty będziesz mnie przed nimi bronił, a ja... no nie wiem, co mogę dla ciebie zrobić w zamian?
    Byłam chyba gotwa zgodzić się na wszystko, poza wykożystywaniem seksualnym. Ale chyba na to nie wpadnie? Nie jest aż taki prymitywny, co?

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak przed chwilą, to jeszcze w życiu się nie czułam. No na prawdę tak nawet wampiry mnie nie traktowały... A ja myślałam, że nie będzie, aż takim idiotą. No cóż... wilkołak. W sumie mogłam się tego spodziewać, ale jednak... Ciągle jeszcze w szoku, po tym co zrobił wypuściłam powietrze z płuc i zamrugałam szybciej.
    - Tylko myśl głową następnym razem! - rzuciłam, dreptając za nim. Dlaczego w ogóle ciągle za ni idę?! Bo jego boisz sie mniej niż wampirów! A... tak.
    - Poza obnażaniem się przed tobą, dotykania ciebie, czy pozwalania tobie dotykać mnie gdziekolwiek... to tak, zgodzę się na wszystko. - powiedziałam całkiem poważnie.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  9. Ulżyło mi po jego słowach... sama nie wiem dlaczego, bo było to trochę upokażające z jego strony. Uraziło to moją kobiecą dumę. No, ale na szczęście mam pewność, że nic nie będzie chciał mi zrobić.
    Szliśmy tylko chwilę a tu proszę... On już się spisał na medal! Chyba podpiszę z nim kontrakt na dłuższy czas. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy wampir sobie poszedł.
    - Czaaad~ też chcę być wilkiem. - zaśmiałam się, stojąc za plecami chłopaka.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  10. Westchnęłam. Tylko, żeby mnie nikt znajomy nie zobaczył z jego papierosami, bo umarł w butach!
    - Mam osiemnaście lat. Mogę ci je kupować. - zgodziłam się. Niechętnie co prawda, ale jednak. - A dlaczego nie chcesz sam ich sobie kupować? Taki z ciebie leń? - zapytałam wznosząc brwi wysoko do góry.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  11. Pokiwałam głowąw geście zrozumienia. Na mnie i brata też z początku tak patrzyli. "Bo to chinole!" A wszystko, co made in china jest słabe, prawda? Szkoda tylko, że nie wiedzieli, że nie jesteśmy nawet w jednej setnej z Chin. Nawet Azjatami w całości nie jesteśmy! No tylko, że my w bójki się nie wydajemy.
    - To słabo. Ale ej.. a jak mnie coś po drodze do sklepu weźmie i zeżre? - zatrzymałam się, a pytanie zadałam raczej sama sobie. - Chociaż... Do tej pory nic mi się nie stało po drodze do sklepu... - znowu zaczęłam iść za chłopakiem.
    - O Boże... Nawet ty możesz mnie zeżreć kiedy sobie zechcesz... - jęknęłam użalając się nad własnym losem. - Nie zjadam mnie, proszę. Ja jestem niesmaczna. Nieczystej krwi... Nie warto się taką splamić. - przekonywałam zawzięcie wilka. - Ej, a słyszałeś tą bajkę o czerwonym kapturku? Bo ja słyszałam trzy wersje... - zaczęłam nawijać jak najęta, bez konkretnego celu właściwie. Ogarnęła mnie taka wewnętrzna panika. Dziwne uczucie. Starałam się ukryć strach przed wszysynom słowami...

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  12. [hahahahah xd rozwaliłaś mnie tym wtrąceniem ze szczerością Cahan'a xd hahahaha xd]


    - Ymm... - skrzywiłam się, spoglądając na Cahan'a. - Wersji ze zgwałconym kapturkiem nie słyszałam... I chyba bym nie chciała...
    Nie wiedziałam dokąd zmierza, puki nie zatrzymałam się przed drzwiami do kibla męskiego. Odwróciłam wzrok i pokiwałam wolno głową. Powiedział to do mnie tak, jakbym tylko czekała, żeby go podglądnąć sikającego! Jest obleśny, ale pomijając... Kiedy zniknął w łazience, obok mnie przeszedł inny chłopak. Był przystojny... i ładnie pachniał... dlatego zakryłam oczy i wstrzymałam oddech na chiwilę. Był inkubem, takie typki wyczuwam na kolommetr... ale kiedy otworzyłam oczy, to pochylał się nade mną i jego twarz była bardzo blisko mojej. Wystrzaszyłam się - jak zawsze - dlatego mój oddech odrobinę przyspieszył. Wtedy demon uśmiechnął się w ten swój zawadiacki sposób, który działa na wszystkie ludzkie kobiety jak kocimiętka na kota. Ale na mnie taki uśmieszek działa tylko jednojako: zasiewa we mnie panikę.
    - Chodź... - powiedział, chwytając moją dłoń. Splótł nasze palce razem i wyprostował się. To było dziwne. Wcale nie chciałam za nim iść, ale i tak szłam.
    - E..ej... ja.. ja nie chcę.... - wyjąkałam, ale ten tylko uśmiechnął się do mnie znowu.
    - Jasne, że chcesz... - i zniknęliśmy w ciemnym korytarzu.

    Potem Cahan wyszedł z kibla, a Vieny już nie było.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  13. Chciałam uciec, kopnąć gościa, ugryźć go, czy coś.. pewnie i tak, nawet gdybymi oddał, to nie ucierpiałabym za bardzo, bo wcale na jakiegoś super silnego nie wyglądał. Z resztą to inkub, one wcale nie muszą być silne, wystarczy, żeby kusiły. Ale ten był jakoś strasznie w tym dobry. Głowa i serce mówiło spadaj, mała, ale nogi i reszta ciała szła za nim jak szczury za dźwiękiem fletu... kojarzycie bajkę? Lubię bajki... nie ważne!
    Chłopak już powoli rozpinał koszulę, jeszcze prowadząc mnie w głąb korytarza. A ja nie mogłam nic zrobić. Dopiero, gdy Cahan przybiegł na ratunek, odsunęłam się do tyłu. Nie chciałam nic mówić, bo ciągle miałam mocno zaciśnięte gardło z przerażenia, ale... jeżeli Conall go zje, to mogą go wylać ze szkoły, a jeśli go wyleją, to kto mnie będzie bronił?! Na szczęście demon stchórzył. Miałam nadzieję, że Cahan też nie był jeszcze głodny...

    [załóżmy, że Viena poznała Conall'a przed drugim spotkaniem z Saidhe, ok? ^^]

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie pytałem, dlaczego, po prostu nie lubię dupków, i myślę że złamany nos przekonał go o tym...

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiedziałam co odkiwać głową. Zrobił mi coś? Fizycznie to nie... ale z moją głową chyba coś jest nie tak. Kiwałam i na tak i na nie. Potem zakryłam twarz rękami wzięłam głęboki wdech. Oparłam się o ścianę za mną i ze świstem wypuściłam powietrze.
    - Na twoim miejscu odgryzłabym mu jaja... - wymamrotałam, wciąż zakrywając twarz dłońmi. No tak. Moja szczerość, czasami mnie przeraża. W sumie wszystko mnie przeraża.... ale że ja sama siebie?

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  16. Zacząłem się śmiać. Był zabawny. Wielki, zły, potężny alfa, płakać ze śmiechu mi się chciało. Prostym ruchem złamałem rękę którą mnie trzymał, kolejny cios złamał mu szczękę. Teoretycznie obrażenia nie były groźne, za kilka godzin nie zastanie ślad, lecz jego ludzka forma była niezdolna do walki, teraz musiał się zmienić...

    - Dalej wilczku... - zachęciłem go - pokaż co potrafi prawdziwy alfa...

    OdpowiedzUsuń
  17. Uderzyłam go w rękę, kiedy czochrał moje włosy, choć on pewnie i tak nawet tego nie poczuł. Taka moja wielka siła... nie wiadomo czy mi współczuć, czy się z tego śmiać.
    - Nie. Ja też tego nie zrobię. - odpowiedziałam i zaśmiałam się słabo. Szok to ciężka sprawa, zwykle trzyma mnie długo po jakimkolwiek zajściu. No, ale moja wyobraźnia zadziałała bardzo szybko na słowa Conall'a. To było tak obrzydliwe, że aż śmieszne.
    - Nie chcesz zjeść czegoś normalnego? Sałatka jakaś może? Jadasz w ogóle warzywa, panie Wielki? - pytałam odchodząc w stronę nieco bardziej oświetlonego, korytarza głównego. Ciągle chciało mi się śmiać, dlatego starałam się iść do niego plecami, żeby nie widział, że się śmieję zamiast być przerażona. Ale właściwie nic przecież takiego się nie stało.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  18. Uśmiechnąłem się do niego, spełnił moje oczekiwania. Ton jakim się odezwałem zza jego pleców, nie pasował do sytuacji, nie zdradzał ciężkich obrażeń, był wręcz wesoły.

    - Saidhe - przepraszający uśmiech - Byłem ciekaw kim jesteś. Teraz wiem że mam godnego przeciwnika. Ale oboje daliśmy się nabrać, oboje zlekceważyliśmy przeciwnika. Hmmm... Twoja wilcza forma jest imponująca, nigdy czegoś takiego nie widziałem... Jesteś czystej krwi... to pewne... Ale nawet jak na jej standardy jesteś potężny...

    OdpowiedzUsuń
  19. - Pozwól że to naprawię - skrzywił się lekko, po czym z kieszeni spodni wyjął zapalniczkę naftową, zapalił ją, lecz płomień był mizerny, jakby tłamszony we wnętrzu zapalniczki. Jednak ciekawsze było to że żyły w lewej ręce, którą trzymał zapalniczkę, rozszerzyły się i zaczęły prześwitywać przez skórę, jakby płynęło przez nie płynne światło. Prawą ręką dotknął policzka Cahana. Dotyk ten parzył jak rozgrzana do białości stal, lecz razem z nim po jego ciele rozeszło się ciepło, ta mieszanka wprowadziła go w stan odczuwania "przyjemnego bólu", gdy jego kości zrastały się, a skóra regenerowała, po kilku sekundach, był całkowicie zdrowy. - Myślę że to ułatwi rozmowę - zachichotał demon

    OdpowiedzUsuń
  20. No okej rozumiem :D
    Wąteczek bardzo chętnie tylko pomysłu brak. Lubię zaczynać :3

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  21. Okeeej :D Tylko powiedź mi czy mają się polubić? Ja sobie pomyślałam, że Natasha będzie chciała się zabawić no i tam mogłaby go dla zabawy podrywać xD Tylko mi powiedź czy pasuje to zacznę :3

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  22. Przyszedł wreszcie upragniony weekend i Natasha z lubością szykowała się na imprezę. Uwielbiała szaleć, pić, bawić się, końcu była demonem i miała do tego pełne prawo. Także nałożyła na siebie leciutki makijaż, bo więcej nie potrzebowała, czarną bluzkę bez ramiączek, szare lekko obcisłe jeansy, a do tego czarne buty na obcasie jaki dopasowała lekką biżuterię. Lubiła ładnie wyglądać, lubiła się podobać, a wiedziała, że to przychodzi jej z łatwością. Dzisiejszego wieczoru miała ochotę z kimś poflirotwać oraz potańczyć, więc jak najszybciej wyszła do klubu.
    Jednak jej plan spalił na panewce. Nie zauważyła nikogo kto war byłby jej uwagi. Wypiła trzy drinki i miała zamiar już wracać, jednakże wtedy kogoś zauważyła. Jej humor od razu się polepszył. Zamówiła kolejny trunek, poprawiła włosy i podeszła do swojego celu. Nie siedział sam, ale kompletnie jej to nie przeszkadzało. Ważne, że nie z kobietą.
    - Wystawiła cię czy dopiero jej szukasz? - Spytała, uśmiechając się półgębkiem.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  23. - Dzięki, nie palę - odpowiedział demon - a względnie powitania, po prostu trzymaj się z dala od Vieny.

    -Saidhe-

    OdpowiedzUsuń
  24. Uśmiechnęła się lekko, hipnotyzująco jak to miała w zwyczaju. Poczekała, aż chłopak "grzecznie" wyprosi kolesi, po czym zajęła miejsce. Odrzuciła włosy na bok i oparła si wygodnie, zakładając sobie nogę na nogę.
    - Trudno kogoś znaleźć czy lubisz bawić się w samotności? - Spytała, mierząc go wzrokiem i wcale się z tym nie kryjąc. Był przystojny i miała nadzieję, że jest osobą, z którą będzie mogła się pobawić. Na razie na takiego wyglądał. - Co do mnie to się okaże. - Odpowiedziała na jego pierwsze pytanie.
    Zerknęła w kierunku, w którym wyrzucił tamtych facetów. Śmiali się, o mało się nie przewalając. Na samą myśl chciało jej się śmiać. Ona lubiła pić, ale nigdy się nie upiła. Nie widziała w tym nic fajnego ani przyjemnego.
    - Upiększam go. - Powiedziała, lekko się śmiejąc. - A tak na poważnie to szukam towarzystwa. - Dodała, upijając łyk swojego drinka. - A ty?

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  25. Na jego słowa, uśmiechnęła się szerzej i skorzystała z pomocy. Poprawiła bluzkę i wraz z chłopakiem ruszyła na parkiet. Od razu stwierdziła, że są z tej podobnej gliny ulepieni. Obydwoje lubią się bawić i mają takie same oczekiwania.
    - Natasha. - Przedstawiła się.
    Wiele osób, które poznała zawsze w tym momencie pytało ją czy aby nie jest Rosjanką. W sumie można by tak rzec, bo pierwszym miejscem, gdzie się znalazła była właśnie Rosja. Mimo że ten kraj nie cieszył się jakąś większą chlubą, ona bardzo miło wspominała to miejsce.
    Akurat gdy weszli na parkiet zaczęła się nowa piosenka. Tasha bardzo lubiła muzykę i była dobrą tancerką, wiec od razu odnalazła rytm i zaczęła według niego się kołysać, oczywiście przyciągając tym samym wzrok większości mężczyzn. Uśmiechnęła się lekko, lubiła to.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  26. Uśmiechnęła się szerzej, obracając się tyłem do swojego partnera. Przysunęła się bliżej, tak że jej plecy dotykały jego torsu. Złapała swoimi dłońmi za jego szyję, by po chwili zniżyć się do parteru, a rękoma zjechała aż na jego brzuch. Kilka zazdrosnych panien przy barze posłało jej wredne spojrzenia. Ona uśmiechnęła się lekko, powolnie się podnosząc. By bardziej zdenerwować te dziewczyny, które najwyraźniej miały chrapkę na jej nowego znajomego, oblizała wargi, po czym się cicho zaśmiała i odwróciła się przodem do Cahana.
    - Słyszałam, nawet tam uczęszczam. - Oznajmiła wprost do jego ucha.
    Wtedy też upewniła się, że ma do czynienia z wilkołakiem. Tak naprawdę to mało miała z nimi styczności...

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  27. Niedbałym ruchem ręki zmieniłem papierosa którym właśnie się zaciągał, w popiół. Patrząc mu głęboko w oczy, całkowicie otwierając się przed nim, pozwoliłem mu zajrzeć w swoją duszę... Lecz jedyne co dostrzegł, to pustka, czarna otchłań...

    - Jestem tym którego pokochała...

    -Saidhe-

    OdpowiedzUsuń
  28. - Dobra, dobra. - Westchnęłam na myśl o kupowaniu mu fajek. Co mam powiedzieć gościowi za ladą? Że dla babci biorę? Bo na pewno nie będę udawała GIZIBE, nie ma mowy! - Ale czekaj. - zatrzymałam się, odwracając w jego stronę - Gdzie 'idziemy coś zjeść'? - Bo tak lezę przed siebie, a w ogóle nie wiem gdzie. Mógłby zapodać miejsce, w końcu jest facetem, przynajmniej tyle z gentelmana by wykrzesał!

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  29. - Nigdy cię tam nie widziałam... - Rzuciła, co było zgodne z prawdą.
    Natasha mimo swojej nikłej pamięci do imion czy nazwisk, większość osób ze szkoły kojarzyła. Nie była mega popularną osobą, ceniła sobie raczej samotność i cisze niż rozmowy z innymi dziewczynami o kosmetyczkach, ciuchach, butach czy czymś podobnym. Do tego dochodziła ciągła zazdrość jej koleżanek o chłopców ze szkoły. Nie jej wina, że jej matką jest sukkub i działa na płeć przeciwną tak, a nie inaczej...
    - Ciekawsze miejsce? - Obróciła się do niego przodem, zarzucając mu dłonie na szyję. - Jakieś konkrety? - Spytała z lekkim uśmiechem.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  30. - Wiem co to bar... - syknęłam próbując wyswobodzić swoje włosy z jego łap. Kiedy już mi się to udało, stanęłam kawałek z dala od chłopaka z niewyobrażalnie poplątanymi włosami na głowie. Wypuściłam powietrze, które w nerwach nazbierało mi się w płucach. - Ty weź mi tak nie rób! - obrzuciłam go zimnym spojrzeniem.

    Opuściliśmy bramy Akademii i udaliśmy się do jakiejś małej knajpki. Ja w między czasie poprawiłam fryzurę, która na złość nie chciała wrócić do początkowego wyglądu, jaki uzyskałm rano, ale już przynajmniej nie wyglądałam jak strach na wróble.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  31. - Najwyraźniej nie jesteś, aż takim dupkiem. - Stwierdziła.
    Na dworze było już ciemno, a światło dawały tylko lampy. Z daleka dało się słyszeć pomieszaną muzykę, która wypływała z różnych klubów. Takie uroki życia w mieście. Ciągły hałas. Całe szczęście Natasha mieszkała w akademiku gdzie nie było takich problemów.
    - Lekcje, aż tak cię nudzą czy znalazłeś sobie ciekawsze zajęcie? - Spytała, zerkając na niego.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  32. - Wilkołakom potrzebne są ćwiczenia? - Zadała kolejne pytanie, zerkając na jego sylwetkę.
    W życiu widziała kilku przedstawicieli tej rasy. Zawsze wyglądali podobnie, raczej trudno byłoby gdziekolwiek znaleźć grubego wilkołaka... Jednak nigdy się nad tym nie zastanawiała, nie interesowały ją inne stworzenia.
    - Ja preferuję raczej zajęcia fizyczne. - Odpowiedziała, patrząc przed siebie i uśmiechając się delikatnie. - Mnie również nuży siedzenie nad książkami. O wiele lepiej czułam się w latach 40 ubiegłego wieku. Ciągle walki, bieganie z karabinami, czołgi. To było całkiem zabawne. - Oznajmiła.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  33. Wyciągnąłem srebrną papierośnicę i rzuciłem Cahanowi. Gdy ten ją otworzył, uderzyło go że pachniał znacznie lepiej niż wszystkie jakie dotąd palił, intensywniej, i jakby świeżej.

    - Są twoje - powiedział demon

    OdpowiedzUsuń
  34. Co bym zjadła?
    - Czekolada... - szepnęłam sama do siebie ze świecącymi oczyskami. Nie no... lubie czekoladę, ba! Ja kocham czekoladę, uwielbiam, mogłabym nawet za nią wyjść, gdyby tylko się dało! Ale niestety ta cudowność najgorzej razem ze stresem wpływają na moją cerę. A jedno z tych dwóch mogę na dzisiaj odhaczyć.
    - Nie wiem. Coś pierzastego... O raaaaanyyy ale ja dawno nie jadłam kurczaka z rożna~
    Rozmarzyłam się, aż mi prawie ślinka pociekła.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  35. Zaśmiała się perliście na jego pytanie. Sama nie lubiła o tym rozmawiać, choć sama nie wiedziała czemu. Demony nie mogły umrzeć ze starości, a także trudno było je zabić, więc większość z nich dożywała pokaźnego wieku.
    - Taki z ciebie gentlemen? - Uśmiechnęła się pokazując białe ząbki. - Kobiet nie pyta się o wiek. - Dodała, cały czas się uśmiechając. - Cóż, w moim.... - zawahała się na chwilkę - domu, inaczej czas płynie. Swojej dokładnej daty urodzenia nie znam, ale moja siostra mówi, że była to druga połowa XIX wieku. - Oznajmiła. Tak, była stara, nawet bardzo. - A ty? Musisz oszukiwać papiery czy jeszcze nie? - Spytała.
    Dla niej był to jedyny minus bycia demonem żyjącym na powierzchni. Ona za bardzo się nie starzała, a co za tym idzie przebywanie w jednym mieście dłużej niż kilka lat nie chodziło w grę. Musiała ciągle zmieniać miejsce zamieszkania, o bardzo odległe.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaśmiałam się nerwowo na jego słowa.
    - Ano. Słyszałam. - odchrząknęłam, odwracając wzrok. - A co? Zabawne, że jakiś dzieciak zamienił się nagle w smoka? - prychnęłam czując się nieco urażona. Niech mi tylko ngatywnie skomentuje Dalhee, to normalnie zapoznam go z jej ząbkami. Rany! Chyba już wszyscy słyszeli o tym wypadku. W sumie... trudno, żeby nie słyszeć. Niecodziennie ląduje nam na dziedzińcu pięćdziesięcio metrowy smok, to prawda.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  37. Przyjrzała mu się uważnie.
    - Szczeniak? No na takiego nie wyglądasz. - Przyznała. - W papierach mam tyle samo. - Dodała z uśmiechem.
    Mimo iż do tego się nie przyznawała to tak w głębi serca chciała się kiedyś zestarzeć. Zobaczyć sobie w siwych włosach i ze zmarszczkami na twarzy. To było coś, czego zwykłe kobiety się bały. Ale przecież nie każda z nich mając ponad sto dwadzieścia lat patrzała w lustro i widziała nastolatkę...

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  38. Jej wyraz twarzy momentalnie się zmienił. Słuchała go z uwagą i pewnego rodzaju współczuciem. Ona jako nieliczna z demonów wiedziała, co to znaczy kogoś stracić i jakie towarzyszy temu uczucie.
    - Nie szukałeś zemsty? - Zapytała po krótkiej chwili ciszy.


    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  39. - Wiesz co, wilk w porównaniu do smoka to pryszcz. - uszczypnęłam chłopaka w bok i zaśmiałam się. Faktycznie ciężko mi było na początku zapanować nad Dalhee. Nie wiedziałam nawet jak oddychać. To było strasznie dziwne. Myślałam, że się uduszę tym dymem. Ale już nauczyłam się oddychać właściwą rurką... - Czekolada.. - znowu szepnęłam sama do siebie, rozglądając się dookoła. Gdzie on mnie prowadzi? Nigdy tu nie byłam...

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  40. - Rozumiem. - Odpowiedziała po chwili.
    Jednak nie miała ochoty już na jakieś ckliwe rozmowy. Nie była dobra w ich słuchaniu czy reagowaniu. Kompletnie dobrze się w tym nie czuła. Ona mogła jedynie to zrozumieć, a pocieszanie i współczucie wolała pozostawić aniołom.
    - Mam w pokoju ukryty barek... - Zmieniła nagle temat. Miała ochotę się bawić. - Pełny barek. - Dodała z uśmiechem.
    W pewnym momencie zabrała mu papierosa i zaciągnęła się. Jako tako palić, nie paliła, ale nie powie, że nie lubiła. Wzięła jeszcze kolejnego bucha, a potem oddała chłopakowi należność.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  41. - Ja się nigdy nie krępuję. - Odpowiedziała ze znaczącym uśmiechem.
    Powędrowali do akademii przez las, ona również wiedziała, że ta droga jest szybsza. Kilka razy z niej korzystała, chociaż bezpieczny ten las to nie był. Jednakże głupcem był każdy kto zaczepiał, a tym bardziej z niewiedzy lekceważył demona.
    Gdy stanęli pod budynkiem akademii, od razu skierowała się w kierunku damskiego akademika. Stanęła pod drzwiami i sprawnie je odkluczyła.
    - Witam w moim królestwie. - Powiedziała, od razu podchodząc do okrągłego łóżka. Podniosła bez problemu materac, a jej oczom ukazał się całkiem pokaźnych rozmiarów kuferek. Wyciągnęła z niej dwie litrowe butelki ognistej, a następnie doprowadziła wszystko do poprzedniego stanu.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  42. - Słodycze? - spojrzałam na chłopaka z uśmiechem, ale,kiedy zobaczyłam jego wykrzywione w ten... inny sposób, jeszcze szerzej się uśmiechnęłam. - Heej... Czy to jest uśmiech? Ty się uśiechasz, taaak! - zaśmiałam się. - To słodkie.
    Po moim ostatnim zdaniu rozejrzałamm się po knajpce. Nie było w sumie tak źle. I powiedział, że mają słodycze! Ale czy ja będę mogła zjeść czekoladę? Oto jest pytanie!

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  43. Natasha uśmiechnęła się szeroko, podając mu jedną butelkę. No cóż, może wyglądała jak dama, ale na pewno ją nie była. Picie z gwinta kompletnie jej nie przeszkadzało.
    - Po coś tu cię przyprowadziłam. - Odpowiedziała, zdejmując buty i kładąc się wygodnie na łóżku. Odkręciła swoją butelkę i uniosła ją lekko w górę, patrząc na swojego towarzysza. - No to za co pijemy? - Spytała, a uśmiech cały czas nie schodził jej z twarzy.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  44. - Oczywiście. - Powiedziała, stukając się z nim.
    Następnie wzięła spory łyk. Gdy poczuła jego dłoń na swoim udzie, uśmiechnęła się półgębkiem. Dobrze wiedziała jak działa na mężczyzn. W każdym wieku. W końcu w jej żyłach płynęła krew sukkuba i demona pożądania. Gdy jakiś facet ją spotykał, od razu wywoływała takie, a nie inne uczucia. A im była bliżej tym pożądanie wzrastało. W młodości lubiła się bawić mężczyznami. Podchodziła, uśmiechała się, dotykała, czarowała, a wtedy dla jej ofiar nie miało znaczenia, że mają rodziny, dziewczyny, narzeczone. Jednak rzadko kiedy spełniała ich fantazję. Takie czasy. Aktualnie wszystko uległo zmianie.
    Biorąc kolejny łyk, oparła się o ramie chłopaka, jedną dłoń kładąc na jego torsie i niby to przypadkiem wbiła w nie swoje długie, beżowe paznokcie.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  45. - O weź~ - trąciłam go ręką w bok i zaśmiałam sie znowu. - mówię tylko, że jesteś strasznie słodki, kiedy się uśmiechasz, a ty od razu focha strzelasz. Nie bądź baba!
    Kiedy już podeszliśmy do kasy, złożyliśmy zamówienie i poprosiłam o kurczaka! i lody z polewą czekoladową! O rany... jutro wstanę z pryszczami na twarzy...

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  46. Wiedziała jak to się skończy i wcale jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Każdy chce się podobać, przyciągać płeć przeciwną, a ją to wyjątkowo satysfakcjonowało.
    W odpowiedzi złapała go za koszulkę i mocniej do siebie przyciągnęła do siebie, po czym zaczęła go namiętnie całować.
    Ona się nie przywiązywała, to była dla niej tylko przygodna. Raz się przywiązała i co z tego wyszło? Śmierć niewinnych osób i ból. A tego nie chciała znów przeżywać.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  47. Zanim zabrałam się za jedzenie, najpierw pół godziny układałam fryzurę. To znaczy, po prostu starałam się naprawić zniszczenia, jakie pozostawiła po sobie rąsia Conall'a. To jest strasznie irytujące, ale z drugiej strony podoba mi się to. Nie żeby coś! To tylko...taka sympatia. Miło jest mieć kogoś z kim można się powygłupiać.
    - No... I chyba muszę się pośpieszyć, bo widzę, że ktoś tu pożre i moją porcję, kiedy zje swoją... - wytknęłam mu język i zaczęłam jeść.
    - Ej a ten... Przeszkadzałoby ci jakbyś znał tego dzieciaka, co to zamienił się w jaszczurkę? - zaczęłam, skupiając wzrok na talerzu.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  48. - Nie, tylko... W sumie nie ważne. - To trochę tak, jakby kolejny zmiennokształtny alfa. W końcu Dalhee jest wielgahna, ma łuski, przez które żadne ząbki, czy miecze się nie przebiją, jakby tak zachciało jej się walki, to niczym Smaug mogłaby zniszczyć wszystko dookoła. Czy wilkowi alfa nie będzie przeszkadzała obevność alfy jeszcze większej niż on? W dodatku kobiety?
    Chciałam westchnąć, ale do moich płuc niechcący dostało się trochę dymu z tej "drugiej rurki". Zakaszlałam, a z moich nozdrzy wydobyło się trochę białego dymu. Spojrzałam na Cahana z piąstką przy ustach. Zaśmiałam się nerwowo.
    - Widzisz, a ty się mnie pytaszdlaczego nie pale. Się wystarczająco zadymiam! - zażartowałam.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Uuu, jaki fajny wilkołak. :) Skuszę się na wątek z Cahanem, ale niestety nie mam żadnego pomysłu. ]

    Shae

    OdpowiedzUsuń
  50. - Pff. - przewróciłam oczami. Nie wiem dlaczego, ale ten komentarz mnie zirytował. - To wcale nie jest śmieszne... - wepchałam do buzi widelec z kawałkiem kurczaka na nim. - Czuję się jak debil... chora psychicznie... ty wiesz jak to jest zapomnieć oddychać? Ja zapominam co pięć minut! Duszę się przez ten dym... w ogóle duszę się we własnym ciele... - jęczałam z pełnymi ustami, po czym kiedy skończyłam, znowu wepchałam kurczaka między wargi. Wypuściłam widelec z ręki i złapałam się za głowę. Z moich nozdrzy znowu wydostała się chmura dymu, tylko tym razem trochę więcej.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Hyyyym no nie wiem, w sumie jak chcesz, mi obojętnie :) ]

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  52. [ Pomysł niby okej, tyle, że Shae nie poluje. xD Ani na zwierzęta, ani na wilkołaki. To nie w jej typie, ale może ona poszłaby na dwór, a on byłby w formie wilkołaka i tak by się spotkali? ]

    Shaevra

    OdpowiedzUsuń
  53. [ No jeśli masz pomysł to pewnie. Mój jest mało oryginalny. Po prostu poszłaby do lasu, bo musiałaby coś znaleźć, a tam czaili by się palladyni i po prostu rozpoznali by, że to demon i by chcieli ją zabić. Jednak ona słaba nie jest i by tam z nimi walczyła, a Cahan by gdzieś się kręcił w postaci wilkołaka, a ona z rozpędy (no i ona się boi wilków chociaż się do tego nigdy nie przyzna) by mu walnęła, albo chciała usmażyć? Jeśli masz inny pomysł to wal :D]

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  54. Natasha potrzebowała pewnej rośliny do stworzenia eliksiru na zajęcia z czarnej magii. Niby nic takiego, większość uczni udawała się do sklepu z takimi rzeczami, a ona oczywiście nie mogła tak. Więc udała się do lasu, by ją znaleźć. Było wcześnie, około piątej gdy dotarła na miejsce. Dlatego też zdziwiła ją obecność ludzi. Nie widziała ich, ale wyczuła.
    - Zabić ją. - Usłyszała z daleka.
    Chwilę później w jej kierunku wyleciała strzała. Złapała ją, a potem zgniotła w ręce. Od razu zerknęła w kierunku z której wymierzona atak, a potem wszystko stanęło w płomieniach. Usłyszała tylko krzyk. Uśmiechnęła się i ruszyła dalej. Nie musiała długo czekać, by napadło ją pięciu uzbrojonych gości. Warknęła cicho i przysmażyła jednego z nich, jednak dwóch złapało ją od tyłu. Jęknęła, gdy przyłożyli jej nóż do polika i zrobili lekkie nacięcie. Warknęła, po czym kopnęła ich w kolana. Upadła na ziemię, ale szybko się podniosła. Załatwiła kolejnych dwóch, silnym uderzeniem kolanem w głowę. Krew prysła, lekko ją brudząc. Gdy kolejny przystawił jej broń do skroni, zaśmiała się, łapiąc go za rękę. Mężczyzna poczuł niewyobrażalny ból, a ona zabrała mu pistolet i zastrzeliła. Został jej tylko jeden. Namierzyła go i wystrzeliła. Trafiła za drugim razem.
    - Cholera. - Powiedziała do siebie, czując szczypanie na biodrze. Któryś z nich przeciął ją nożem. Złapała się za krwawiące miejsce. Z daleka wyczuła stado wilka i jednego wilkołaka. Od razu przeszły ją dreszcze. Cholernie się bała tych psopodobnych, chociaż nigdy się do tego nie przyznała i nigdy tego nie zrobi. Gdy zauważyła jednego z nich na horyzoncie od razu próbowała usmażyć go swoim spojrzeniem. Jednak zwierzak był szybki, a ona zmęczona.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  55. Byłoby super, gdybyś zaczęła. <3

    OdpowiedzUsuń
  56. Gdy zwierzak podszedł, dopiero wtedy wyczuła, że to wilkołak. Jednak to uspokoiło ją tylko trochę, w końcu bądź, co bądź wygląd wilka to to miało, a Natasha właśnie tego się najbardziej bała. Nie ich charakteru, tylko wyglądu. No i do tego wilkołak był umazany cały we krwi, pewnie szukał sobie deseru, skoro śniadanie miał już za sobą, pomyślała. Chwilę się na niego patrzała, a strach schowała daleko w sobie, chociaż oczy i tak mówiły swoje. Złapała mocniej za broń i wycelowała w łeb stworzenia.
    - No już, zmiataj stąd! Przystawką nie zamierzam zostać. - Warknęła. - Wynocha! - Dodała, gdy zwierzak ani drgnął. - Bo przestrzelę ci łeb.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  57. Gdy zwierzak zmienił się w jej znajomego, uśmiechnęła się lekko.
    - A założyłbyś się? - Zapytała, zerkając na niego wymownie. - Może nie wyglądam, ale warto się mnie bać. - Dodała. Rozejrzała się dookoła, jednak było spokojnie. To ją uspokoiło już całkowicie. - Nie, skądże. Tak się nożem pocięłam by było zabawnie.- Rzuciła, śmiejąc się przy tym lekko. - Wiesz, co to za jedni? - Spytała.
    Nie podobało jej się to, że w okolicy grasują tacy ludzie.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  58. [ej... może na tym skończymy ten wątek i zaczniemy nowy, hę? "po tym jak Viena wyszła od dyrcia", co???]

    - A co miałam ci powiedzieć? "Cześć, Cahan, jestem smokiem! Chcesz zobaczyć moje łuski?" No błagam cię... - opadłam na oparcie krzesła i jednocześnie uderzyłam ręką w stół, przy czym niechcący strąciłam widelec na podłogę. Patrzałam chwilę na sztuciec w milczeniu.
    - Straciłam apetyt. - odsunęłam od siebie talerz i spojrzałam na chłopaka. - Chcesz zjeść kurczaka? - kiwałam przy tym głową, jakbym chciała zmanipulować go, by się zgodził.

    - Viena

    OdpowiedzUsuń
  59. Shaevra siedziała na wielkiej skale w lesie. Potężne sylwetki drzew rozświetlone zostały przez srebrzyste światło księżyca w pełni i błyszczących gwiazd. Zielone oczy elfki obserwowały ciemne niebo, a jej usta śpiewały starą elficką pieśń:
    - Hahren na melana sahlin, enma ir abelas. Souver'inan isala hamin, vhenan him dor'felas. In uthenera na revas... Vir sulahn'nehn, vir dirthera. Vir samahl la numin, vir lath sa'vunin - nuciła cicho, kiedy usłyszała głos wilkołaka.
    Odwróciła głowę i ujrzała wielkiego, potężnego lykantropa. Shae uśmiechnęła się do niego delikatnie i poprawiła rude włosy.
    - Znam twój język, wilku - powiedziała już w normalnym języku. - Śpiewałam pieśń elficką. Starą, ale bardzo ją lubię - wyjaśniła swoje słowa.
    Mówiła już tutejszym językiem. Wilkołak ją rozumiał, więc nie musiała rozmawiać z nim w jego języku.

    Shae

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Tu taki bonusik, jak Shae to śpiewała: https://www.youtube.com/watch?v=VA-rLV6hGY4 ]

      Usuń
  60. Ether lubiła chodzić nocami na spacery. Więc odkąd przybyła do akademii ani jeden wieczór nie spędziła u siebie w pokoju. Codziennie zwiedzała okoliczne miejsca, szukała kryjówek w razie czego. Słyszała o jakiś ludziach, którzy polują na tutejszych nadnaturalnych, ale czemu miała się przejmować? Uciekała przed nimi i zabijała ich od prawie tysiąca lat, miała doświadczenie.
    Tego wieczora udała się nad pobliskie jezioro. Oczywiście miała na sobie średniowieczny płaszcz z kapturem na głowie. Zerknęła na chłopaka, który kazał jej uciekać. Zaśmiała się na jego słowa i tylko przypatrywała mu się. Gdy zmienił się w wilkołaka, na jej twarzy pojawił się grymas. Jednak nic nie powiedziała, uniosła dłoń, a na głowie oponentów pojawiły się wodne kule. Dwie minuty później opadli na ziemię martwi, a woda chlusła na ich ciała.
    - Niebezpieczne mówisz? - Uśmiechnęła się wrednie, zerkając na chłopaka. Jednak kaptura nie zdjęła.

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  61. - Jaki na przykład? - Zapytała z uśmiechem. - Nie mam głowy do cytatów... - Dodała po chwili, biorąc od niego papierosa. Odpaliła go sobie i zaciągnęła się, rozglądając dookoła. Nie podobało jej się to wszystko. W końcu uczniowie w akademii mięli być bezpieczni, tak ponoć mówiono. Silniejsi sobie poradzą, pokonają ich, albo uciekną, ale co ze słabszymi? - No, robi się tu coraz ciekawiej. - Przyznała, z uśmiechem.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  62. Warknęła pod nosem, gdy chłopak ją dotknął. Wyrwała mu dłoń i obróciła się do niego z raczej nieprzyjemnym wyrazem twarzy.
    - Łapy przy sobie, psie. - Warknęła.
    Nie lubiła dotyku innych. Uważała, że to narusza jej przestrzeń prywatną, a ją bardzo sobie ceniła. W końcu od tylu setek lat nie dała nikomu do siebie się zbliżyć. Ona po prostu miał uraz do wszelkiego rodzaju innych istot.

    Ether

    [ Daj jej jakiś pokój w akademiku, szo? xDDD ]

    OdpowiedzUsuń
  63. Natasha zerknęła na chłopaka.
    - Oj taki, który by do mnie pasował. Mnie przecież wszyscy kochają. - Rzuciła po raz kolejny się zaciągając. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. W końcu ruszyła przed siebie, stwierdzając, że czas najwyższy wrócić, bo ci kolesie mogą wrócić. - A bo ja wiem? Pewnie większość. Zawsze możesz stanąć na straży i pobawić się w wielkiego strażnika bram, jak w tych filmach. - Powiedziała, zerkając na niego.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  64. [ Heheh. :D Jestem bardzo tolerancyjna, więc Twoje oświadczyny mogą być. xD No to tak: uwielbiam grać w RPG, ale jeszcze bardziej patrzyć się, jak ktoś gra. A "Wiedźmina" przeczytałam jednym tchem (Yennefer <3). :D Soł tak, możemy się pobrać. + lubisz Pieśń Lodu i Ognia (serialowy odpowiednik - Gra o tron)? ]

    Shaevra uśmiechnęła się delikatnie i podjęła:
    - Hahren na melana sahlin, enma ir abelas. Souver'inan isala hamin, vhenan him dor'felas. In uthenera na revas... Vir sulahn'nehn, vir dirthera. Vir samahl la numin, vir lath sa'vunin. - Wstała ze skały i uniosła twarz ku niebu. - Vir sulahn'nehn, vir dirthera! Vir samahl la numin, vir lath sa'vunin...
    Po jej policzku spłynęła jedna, samotna łza. Tę pieśń śpiewano na pogrzebach wielu elfów; opowiadała o tym, że na każdego nadchodzi czas. Na Sorisa też nadeszła.
    - Wybacz mi - mruknęła, ścierając bladą dłonią połyskliwą łzę. - Czasem tak mam... Zaśpiewać ci coś jeszcze? Znam taką jedną piosenkę w waszym języku... Uspokaja mnie.

    Shae

    OdpowiedzUsuń
  65. [Ja zacznę! :) ]

    Do sklepu i z powrotem. Co z tego, że jest ciemno? Da radę. W końcu kim ona jest, żeby nie potrącić sama się sobą zająć? A jakby co, to przecież jest z nią Dalhee. Nie musi się bać...
    Mimo, że tak sobie powtarzała w głowie, jej kroki wydawały się same przyspieszać. Przez całą drogę niemal biegła, ale nic jej się nie stało. Kupiła to, czego potrzebowała i bezpiecznie wróciła do akademika. Oczywiście nie zapomniała o paczce papierosów, o które w gruncie rzeczy Cahan wcale jej nie prosił tym razem. Właściwie nie widzieli się od dwóch dni i nie miał kiedy jej o tym przypomnieć, ale ta mała, koreańska Szwedka stęskniła się za swoim wielgachnym przyjacielem i postanowiła go odwiedzić. A bez prezentu, to tak głupio.
    Weszła do akademika, biegiem do swojego pokoju, zostawiła w nim swoje rzeczy, włożyła paczkę fajek do kieszeni i poszła z uśmiechniętymi, mruczącymi cicho jedną z jej ulubionych kejpopowych piosenek, ustami do pokoju jedynego w szkole wilka alfy.
    Zapukała do drzwi i przystawiła do nich ucho.
    - Conall... Jesteś tam?

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  66. Zerknęła na niego zimnym spojrzeniem, jedną ręką zdejmując kaptur. Jeśli to jeden tych wilkołaków, co na nią polują, to trudno, będzie walczyć. Chociaż miała nadzieję, że w akademii nie ma nikogo, kto by chciał ją zabić.
    - Żeby tobie się nie stała, panienko. - Warknęła, mierząc go wzrokiem i musiała przyznać, że był całkiem przystojny.

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  67. Uśmiechnęła się.
    - Nie wyglądasz na człowieka, który lubi słuchać takich spokojnych pieśni - zauważyła i po chwili podjęła:
    - May it be an evening star shines down upon you. May it be when darkness falls your heart will be true. You walk a lonely road, oh! How far you are from home! Mornie utulie. Believe and you will find your way. Mornie alantie. A promise lives within you now. May it be the shadows call will fly away... May it beyour journey on to light the day. When the night is over come you may rise to find the sun. Mornie utulie... Believe and you will find your way. Mornie alantie... A promise lives within you now - zakończyła, a jej uśmiech nieco się poszerzył.
    Utożsamiała się z tą piosenką i być może dlatego zmieniła tam kilka słów na swój język.
    - I jak? Podobało ci się? - zapytała wilkołaka, który teraz już był we swojej ludzkiej formie.

    [ Oryginał piosenki: Enya - May it be, a Shae zaśpiewała to tak samo. xD ]
    Shae

    OdpowiedzUsuń
  68. Uśmiechnęła się lekko.
    - Shaevra Mahariel, miło mi cię poznać, Cahanie - odpowiedziała, podchodząc do niego.
    Spojrzała na chłopaka. Wyglądał nietypowo, to musiała przyznać. Miał kilka kolczyków, tatuaże... I w dodatku teraz, gdy już był człowiekiem, pachniał papierosami. Nie znaczyło to jednak, że był odpychający. Wręcz przeciwnie. Po prostu Shaevra przyzwyczaiła się do innego typu urody, niż ten.

    [ Ej, a w ogóle to może on sobie teraz zapali i ona go poprosi, żeby też mogła zapalić, bo jeszcze tego nie robiła? ]
    Shae

    OdpowiedzUsuń
  69. - Doprawdy? - Uniosła brew. - Bo nie wyglądało. - Stwierdziła, obracając się do niego plecami i zerkając na martwe ciała. - Walczysz jak baba. - Dodała z wrednym uśmiechem.
    Sama nie wiedziała czemu próbuje go rozzłościć. Wiedziała, że to wilkołak i nie powinna sama siebie bezpodstawnie narażać, a jednak... Cóż, w końcu ona lubiła ryzyko.

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  70. Na kolejny jego cytat, zaśmiała się.
    - Żeby jeszcze znalazł się taki, który by narzekał. - Rzuciła, wzruszając ramionami. - A poza tym, po co mi facet? Jak go nie ma to przynajmniej mniej problemów. Jak patrze na te wszystkie zakochane laski, które ryczą całymi dniami w poduszki, albo odstawiają jakieś bezsensowne sceny zazdrości... Rzygać się chce. - Powiedziała po chwili. - Ale w sumie, przecież ty też dziewczyny nie masz, nie? - Zerknęła na niego.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  71. - Nie da się ich nigdzie kupić - wyszczerzył się do wilka

    OdpowiedzUsuń
  72. W odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami. Ona sama była tyko raz w poważnym związku, więcej nie chciała. Bynajmniej na chwilę obecną.
    Odruchowo zerknęła na swoją ranę. Prawie o niej zapomniała, choć gdy na nią patrzyła poczuła silne pieczenie. Skrzywiła się lekko, bo krew wciąż wyciekała. Prychnęła pod nosem.
    - Ci goście sporo o nas wiedzą. - Stwierdziła. - Ciekawe ile aniołów poświęcili, by stworzyć z ich skrzydlatych piór broń na demony... - Burknęła, gapiąc się na ranę. Zostanie blizna.

    Natasha

    OdpowiedzUsuń
  73. Gdy ją złapał, prychnęła cicho, zerkając na niego z czystym obrzydzeniem. Również na jej twarzy pojawił się taki sam grymas.
    - To ohydne. - Rzuciła pod nosem. - Obrzydliwe. - Dodała. - Masz jakiś kompleks koleś? - Spytała po chwili dyndania w powietrzu. Czy się bała? Ani trochę. Traktowała to jako rozrywkę. - Jesteś niepewny swojej męskości czy po prostu jesteś idiotą? - Uniosła lekko jedną brew. Miała gdzieś czy ją zrzuci. Uratuje się. Jakoś.

    [ Co do wątku z Ericiem. Bardzo chętnie, tylko nie wiem z którą ze swoich postaci być chciała i -jak zwykle- u mnie brak pomysłu :c ]

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  74. Już chciałaa naciskać na klamkę, ale ubiegł ją lykantrop, otwierając drzwi od wewnątrz. Ucieszyła się widząc uśmiech na jego twarzy. Tak za nim tęskniła, przez te kilka dni! Miała ochote rzucić mu się w ramiona i wyściskać ze wszystkich sił, ale opanowała sie i ograniczyła do szczerego, całkiem słodkiego wyszczerzu, na jej pół azjatyckiej twarzy.
    - Kupiłam ci fajki. - wyciągnęłam je z kieszeni i rzuciłam chłopakowi. - Awogóleto - wszystko powiedziała razem, żeby jej przypadkiem nie przerwał. - musimy pogadać, wiesz... Co do naszej umowy. Pamiętasz ją jeszcze?

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  75. Zerknęła na papierosy, które Cahan wyciągnął. Nie potrafiła zrozumieć, co takiego fascynującego jest we wdychaniu dymu, jego wydychaniu, wdychaniu, wydychaniu... Po prostu w Lothorien czegoś takiego nie było.
    Zaciekawiło ją, jak to jest. Przez chwilę się wahała, aż w końcu zapytała się nieśmiało:
    - Cahan? Mogłabym... wiesz, zapalić? Jeszcze nigdy tego nie robiłam, więc wiesz. - Uśmiechnęła się delikatnie.

    Shae

    OdpowiedzUsuń
  76. Ether nic nie powiedziała, tylko przyglądała się mu z zaciętym wyrazem twarzy. Przekrzywiła lekko głowę w bok, jakby się nad czymś konkretnym zastanawiała, ale wcale tak nie było. Po prostu zaciekawił ją fakt czemu tak po prostu ją puścił. W końcu jej groził.
    - Powinieneś iść do jakiegoś uzdrowiciela.- Stwierdziła po chwili. - I nie wyjmuj tego, bo się wykrwawisz. - Dodała po chwili.
    Znała się odrobinę na uzdrawianiu. Tylko odrobinę, ale w końcu nie miała do tego talentu.

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  77. Usiadłam na łóżku i zaśmiała się cicho po jego słowach. Komu obić mordę?
    - A możesz sobie? Bo jak nie potrafisz, to ja mogę... - teraz już uśmiech z jej twarzy zniknął.
    - Ty mnie wystawiłeś, Dupku jeden! - walnęła go w ramię ze zmróżonymi oczyma. Jak mógł zostawić ją samą na cały tydzień? To po pierwsze, a po drugie, hak mógł posłuchać się Saidhe i zostawić ją w spokoju? Co z tego, że Saidhe był jej chłopakiem? To demon, Cahan nie mógł wiedzieć, czy mówił prawdę.
    - Saidhe kazał ci trzymać się ode mnie z daleka i ty serio się go posłuchałeś... Pf! - prychnęła przesadnie chłopakowi w twarz. Skrzyżowała po tym ręce na piersi i odwróciła glowę.
    - Dwa lykantropie dupki, oboje jesteście siebie warci. - mruknęła pod nosem sama do siebie.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  78. Dziewczyna wzruszyła lekko ramionami. Widziała jego zamiary, a w sumie nie chciała brać udziału w późniejszych wydarzeniach, jakie na pewno miałby miejsce, gdyby ten debil się wykrwawił. O nie, ona chce mieć święty spokój.
    - Srebro zabija wilkołaki. - Oznajmiła. - Jednak jeśli nie trafi ono tam gdzie powinno zostawia głębokie rany, zazwyczaj trudne do wyleczenia, a jeśli byś wyjął tą strzałę, to krwotok byłby poważny. - Wiedziała, że to nie jest odpowiedź na jego pytanie. - Po prostu wiele razy miałam styczność z wilkołakami, którzy uznawali, że jako mają szybszą regenerację jak ludzie, po wyjęciu miecza czy strzały nic im nie będzie. A potem się wykrwawiali. Zabawne. - zakończyła z lekkim uśmiechem.
    Pominęła fakt, że wielokrotnie stawała nad nimi i po prostu śmiała im się w twarz. W końcu ileż to razy ona wpakowała im tę strzałę.

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  79. - Rasowy, czy nie rasowy... jak masz do czynienia z dwudziestometrowym smokiem, to i tak leżysz. - pstryknęła chłopaka w ucho i znowu skrzyżowała ręce na brzuchu.
    - Jak ty w ogóle mogłeś? Demon ci powiedział, że masz zostawić dziewczynę... DE-MON! Ja nienawidze demonów, Cahan, nieznoszę! - wstała z łóżka i zaczęła chodzić w kółko. - Ale ty go posłuchałeś... bo co... bo dał ci te drogie fajki? - spojrzała na niego pytająco. - Też ci mogłam takie kupić, wystarczyło powiedzieć... - ręce jej opadły. A potem sama opadła, siadając po turecku na podłodze.
    - Ty mnie sprzedałeś za fajki, ziom... - pociągnęła nosem, jakby płakała. Było jej smutno. Komu by nie było, gdyby przyjaciel wymienił go na smakowe, czy tam zapachowe (WSZYSTKO JEDNO!) fajki?

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  80. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się lekko, zerkając na niego jak na pięcioletnie dziecko.
    - Będziesz tu tak sterczał czy idziemy do akademii? - Spojrzała znacząco na ranę.
    Naprawdę, naprawdę nie chciała mieć nic wspólnego z konsekwencjami. Nawet z wbitą strzałą mógł się wykrwawić przecież.

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  81. Jeszcze zanim do niej podszedł, po jej policzku spłynęła łza. Było jej przykro, nawet bardzo. Ale polepszyło jej się szybko, gdy tylko wolkołak ją do siebie przytulił. Na początku tego nie odwzajemniła, ale gdy usłyszała, że wcale jej nie zostawił, owinęła swoje tycie rączki wokół jego pleców. Nigdy nie znała uczuć, jakie miał Cahan w stosunku do niej. Zawsze była przekonana, że myśli o niej tylko jak o przyjaciółce, doupuki oczywiście, nie usłyszała, że Saidhe z nim rozmawiał.
    - Cahan, nie możesz mnie zostawić. Tylko ty mnie rozumiesz w tej szkole... - był jej jedynym rówieśnikiem, jedynym nastolatkiem w tej szkole, który myślał choćby w najmniejszym stopniu tym samym tokiem, co ona. Poza tym był jej wielgachnym braciszkiem, którego kochała prawie tak samo jak Krzyśka.

    -Viena-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Bo kiedy się dowiedziała, że Saidhe z nim rozmawiał, to myślała, że Cahan wcale jej nie lubi!]

      -Viena-

      Usuń
  82. [ Hym hym hym no jasne xDD Co do relacji to nie wiem xDD W sumie mogliby się z początku nie dogadywać, bo oboje wojownicze charaktery, ale potem jakoś by się dogadali. Ehh jakoś mam pustkę -_-]

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  83. Nigdy wcześniej Cahan się tak nie zachowywał. Trochę ją speszył całokształt tej sytuacji. Bo niby uśmiech smutny, bo smutny - taki miał być, otarcie łez - typowo przyjacielski gest. No, ale jakoś tak to wszystko na nią zadziałało, że policzki jej się zaczerwieniły. Gdyby to chciała ukryć, to jeszcze głupiej by to wyglądało, więc po prostu uśmiechnęła się, tak jak kazał wilkołak.
    Westchnęła, zadowolona, że rozmowa się udała i z powrotem ma przyjaciela.
    - No... To porozmawialiśmy. - powiedziała, wstając z podłogi. - Mam już sobie iść, czy chcesz pogadać o czymś jeszcze? For example... co robiłeś przez ten tydzień, jak nie niańczyłeś Koreańskiej Szwedki?

    -Viena-

    OdpowiedzUsuń
  84. [ Zacznę, zacznę. Cóż, z Chi planowałyśmy by była to dziewczyna Artura (głębszy wątek xDD) Jednak, można piknąć, że będzie to taki romansik. Wiesz, będą trochę ze sobą, ale im nie wyjdzie, co ty na to? :3]

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  85. Troche nawet chyba tęskniła za jego łapą, czochrającą jej włosy. Zaśmiała sie cicho, po tym geście i usiadła na łóżku chłopaka, poprawiając fryzurę. Słuchała przy tym, co robił przez ten cały tydzień, kiedy się nie widzieli.
    - No i widzisz... ty też mnie potrzebujesz. Beze mnie staczasz się na dno, jeszcze tydzień i... ej! A pamiętasz może co robiłeś po pijaku? - zapytała z iskierkami w oczach. No cóż, intrygowały ją takie rzeczy, zwłaszcza, że nigdy jeszcze nie widziała tego typka nawalonego w trupa, a to mogłoby być śmieszne.

    -Viena-

    OdpowiedzUsuń
  86. Gdy wilkołak zaciągnął się i wypuścił dym, demona już nie było.

    -Saidhe-

    OdpowiedzUsuń
  87. - Humph. - wydała z siebie, kładąc się bokiem na łóżku. Gapiła się na Cahana, ale zupełnie zamyślona. W końcu nabrała powietrza w płuca i odezwała się .
    - A propos jednorożców... To one istnieją? Bo w sumie jeśli istnieją to twój żart był spalony. - stwierdziła, przykładając palec do podbródka. - Teoroetycznie mógłbyś do nich wyć po indochińsku, geniuszu. Ale dlaczego mi nie chcesz powiedzieć co robiłeś? - wyprostowała łokieć i jej głową opadła na łóżko. - Tak narozrabiałeś, że się wstydzisz, czy w ogóle zasnąłeś na ulicy... I się wstydzisz? - uniosła brwi do góry.

    -Viena-

    OdpowiedzUsuń
  88. [ W sumie można z nich zrobić coś na kształt wrogów, ale nie do końca by nimi byli. Po prostu często by się kłócili o byle co, denerwowali na siebie i takie tam, ale ogólnie to jeden szanowałby drugiego.
    PS: Wiem że się ociągam z zaczęciem, ale jakoś wenę zbieram :3]

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  89. Ether przemierzała w pośpiechu korytarze akademii. Była zła, w sumie na nic. Po prostu jej młodszy brat czasami naprawdę był irytujący, a żeby nie zrobić mu krzywdy musiała przed nim uciekać. Jak najdalej, jak najszybciej i najskuteczniej jak się tylko dało. Na na wszystkie istniejące siły, czy mężczyźni nie posiadali jakiś odruchów, czujników samoobronnych, co kazałyby się im wycofać?
    Prychnęła, skręcając. I wtedy poczuła, że na kogoś wpadła. Odbiła się lekko, cofając o kilka kroków do tyłu. Podniosła wzrok i sapnęła lekko.
    - Świetnie. - Rzuciła pod nosem z czystą irytacją.

    Ether

    OdpowiedzUsuń
  90. Gdybym nie była przyzwyczajona do dymu, to za pewne zaksztusiłabym się teraz, ale jakoś mnie to nie rusza już. Otworzyłam szeroko oczy i podniosłam się szybko do siadu, kiedy wspomniał o wrednym babsku.
    - Istnieje ktoś bardziej wredny niż ja? - no czasami potrafię być wredna... na przykładowościowo... dla demonów... bądź wampirów! Oh tych to ja nie znoszę, nie cierpię, nienawidzę! NA STOS Z NIMI!!!

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  91. - Ahaaahahaha - zaśmiała się. - To o tego elfika ci chodzi? - znowu zachichotała, po czym zupełnie zmieniła wyraz twarzy, w grymas zdegustowania. - no faktycznie, przy niej to a leżę... Ale ty to też sobie wybrałeś, kurczę księżniczkę, do uratowania... Jakby demonów na świecie za mało żyło... - pokręciła głową, posyłając przyjacielowi karcący wzrok.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  92. kurczę, sorki... źle odpisałam xd bo ona przecież nie wie, że Cahan uratował Ether xd lol dobra, to wiesz.. wykreślmy "Ale ty to też sobie wybrałeś, kurczę księżniczkę, do uratowania..." i "- pokręciła głową, posyłając przyjacielowi karcący wzrok." hahaha xd

    OdpowiedzUsuń
  93. [Andy :) Masz może jakiś pomysł? Bo ja jedynie taki, że może Cahana zaatakowaliby gdzieś palladyni, a Mike by go uratował przed nimi.]

    OdpowiedzUsuń
  94. [Jakąś wielką fanką nie jestem, ale kojarzę kilka piosenek. Ok. W takim razie zaczynam.]

    Kawa wystygła już z jakieś dwie godziny temu. W radio prezenterka nawijała o jakichś trendach mody. Dzieciaki świrowały pawiana na przerwie. Deszcz przestał już padać. Na całe szczęście, bo lało tu od rana. Jak on nie znosił ulew!
    Upił łyk wystygłej kawy. Radio wyłączył, wyrywając wtyczkę z kontaktu. Dosyć pitolenia o kolorach jakie modne są tej zimy. To nie było zdecydowanie dla niego. Chociaż Helen Mistucki miała całkiem kuszący głos.
    Rozłożył na stole ogromną mapę. Pozaznaczał gdzie nie gdzie czerwonym flamastrem "X". Musiał jakoś rozstawić sforę, bo palladyni znowu zaczęli pałętać się na jego terenie. Oni chyba nigdy się nie nauczą... Nie nauczą, że za każdym razem, kiedy polują na McKaganów to oni rosną w siłę. A palladynom ubijają kolejnych ludzi. Smutne, ale jak bardzo prawdziwe.
    Miał wrażliwy węch i słuch. Na tyle, aby usłyszeć i wyczuć co się dzieje na boisku. Oho, jakaś zadyma między uczniami... Gdzie te czasy, kiedy to on był głównym bohaterem takich wydarzeń? A no tak... Minęły wraz z wiekiem.
    Wybiegł na zewnątrz, rozglądając się. Szybko odnalazł dwóch tłukących się młokosów. No, w sumie to teraz tylko jednego, który tłukł drugiego. Błyskawicznie i energicznie odrzucił napastnika na bok.
    - Do gabinetu i to raz!- wrzasnął- A tego zanieść do pielęgniarki- zwrócił się do "widzów".

    OdpowiedzUsuń
  95. Zaciągnął mlokosa do gabinetu. Zamknął za sobą drzwi. Szybkim ruchem zgarnął mapę ze stołu. Schował ją do dębowej, solidnej szafy. Do tej raczej nikt nie mógł się dostać oprócz niego. Ha, oprócz zamka na klucz nałożone miała specjalne zaklęcie. Tyle wygrać dzięki dobrym układom z czarownicami.
    - Zamknij się i siadaj- powiedział ostrym, stanowczym głosem- Z tamtym porozmawiam później. Jesteście nieodpowiedzialni. Macie już te parenascie lat i powinniście umieć się zachować jak dorośli ludzie. Ale wy zamiast rozumu w głowie macie chyba spaghetti- spojrzał na niego znacząco- Rozumiem, że nastoletni wiek... Że hormony wam buzuja. Ale jak już macie zamiar naprac kogoś pomordzie to lepiej wyladujcie to na worku treningowym.

    OdpowiedzUsuń
  96. Wiedział, że go nie słuchał. On tak samo miał, kiedy przechodził przez wiek nastoletni. Nie słuchał się nikogo. Odłączał się już na samym początku kazania. Niemalże odlatywał gdzieś indziej. No, ale musiał mu strzelić moralniaka. Taki był jego nauczycielski obowiązek. No i cóż poradzisz? Nic nie poradzisz.
    - Czuję i to aż nadto- stwierdził- Do dziesiątego kilometra roi się ich aż jak pszczół w ulu- niuchnął dalej i zmarszczył brwi- Skurwysyny- wycedził przez zęby- Zostajesz tutaj. Może i jesteś alfą, ale jesteś też i omegą. A to nie jest zbyt dobre połączenie- rzekł, wybiegając z gabinetu. Trzeba było zawiadomić straż. Mieli Lorę... Jego najmilszą Lorę... Jego oczy niebezpiecznie przybrały odcień krwistej czerwieni.

    OdpowiedzUsuń
  97. - Omegą. Czyli takim wilkiem bez stada. Czyli innymi słowy jesteś dla palladynów łatwym celem- wyjaśnił mu pokrótce. Już miał w głowie pewien plan. Przybrał antropoidalną formę. Na jego karku wyrosła sierść. Pazury zajęły miejsce paznokci. Wysunęły się też kły. A w jego czerwonych oczach można było dostrzec coś w rodzaju szału. Zawył głośno, aż wszelakie ptactwo i zwierzęta w pobliżu się pochowały. Chcieli walki? To będą ją mieli. Ale na jego własnych zasadach. Opuścił teren akademii, słysząc i czując intencje swojego stada. Szykowali się do ataku.

    OdpowiedzUsuń
  98. Nie musiał zmieniać się całkowicie, aby zwiększyć pokłady wszelakiej energii. Był dosyć doświadczonym alfą swojego stada. Ojciec dość dobrze go do tego przygotował. Tak dobrze, że liczyły się z nim nawet większe watahy. Poczuł znajomy zapach Lory. Mieli ją i niezbyt dobrze traktowali. Ale zaraz też poczuł inny zapach. Także znajomy.
    - Kurwa mać- zaklął, kiedy jego uczeń też miał kłopoty- A mogłem go zamknąć w kotłowni- stwierdził. Przedostał się na teren, gdzie przebywali palladyni. Po cichu zabił kilkoro z nich. Jego oczy błysnęły na czerwono. Jego stado posłusznie przystąpiło do odparcia.
    Biegnąc do Lory zauważył palladyna, który celował do Cahana. Młokos był bez szans i całkiem nieźle poharatany. Michael ruszył na łowcę, a ten przerażony spotkania z alfą z rodziny McKagan zaczął strzelać do niego z kuszy. Michael złapał strzałę i odrzucił w niego z taką siłą, że ta trafiła w czoło palladyna, przebijając je na wylot.
    Zgarnął młodego i pobiegli na poszukiwanie Lory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Stul w końcu pysk i mnie posłuchaj- powiedział groźnie- Dla mnie możesz być i świętą Joanną d'Arc, a na mnie to i tak nie zrobi najmniejszego wrażenia. Wiesz dlaczego? Dlatego, że w przeciwieństwie do ciebie umiem skontrolować swój gniew. Jesteś zbyt młody i zbyt narwany. Jeżeli wydaje ci się, że rana ci się zagoi... Poczekaj do rana. Nie musieli mieć srebra. Wystarczy im wilcze ziele, a za czterdzieści osiem godzin, jak nie znajdziemy antidotum to po prostu zdechniesz. Gdyby wbił jeszcze drugi, padłbyś na miejscu- warknął.
      - Wiesz jak najlepiej zwabić alfę?- zapytał kpiąco jeden z palladynów- Powiedzieć "dobrze, że jego suka nie zdążyła się oszczenić".
      Michael miał już zamiar na nich się rzucić, ale ci wystawili przed siebie Lorę i przystawili dwa pistolety. Jeden do głowy, drugi do brzucha.
      - Jeden twój ruch, a zginie razem z nienarodzonymi bliźniakami- zagroził im palladyn. Mike na moment zawahał się. Jednak zaraz zawył głośno i złowrogo. Ziemia zatrzęsła się pod nimi. Powietrze nabrało mglistej poświaty. Zapach był łagodniejszy od tych, który wydzielali palladyni. Wypowiedział kilka słów po łacinie. Mglista poświata skumulowała się bardziej i... pochłonęła łowców. Teraz znowu zmienił się w człowieka i pobiegł do rannej Lory.
      - Miałeś więcej tego nie robić...- wyszeptała- Zmarli powinni mieć spokój. Ich miejsce jest gdzie indziej. Ale na pewno nie tutaj.
      Wziął ją na ręce i wrócił do ucznia.
      - Nie gap się tak. Każdy ród ma swoje tajemnice- powiedział.
      - Co mamy zrobić z ciałami?- zwrócił się Jack- Wybiliśmy całą gromadę.
      - Zakopcie. Niech plebs zazna trochę łaski- wzruszył ramionami- Musimy się pospieszyć. Trzeba was uleczyć- Mike spojrzał na Lorę i na Cahana.

      Usuń
  99. Chyba na chwilę coś uspokoiło młodego. Na całe szczęście. Nie miał ochoty drzeć się na niego w obecności narzeczonej. Narzeczonej, której teraz życie wisiało na włosku. Ale nie tylko jej, bo i jego dzieci także. Nie wiedział co by sobie zrobił, gdyby tak nagle... Nie, nie mógł o nich myśleć w takich kategoriach. Mimo iż Lora była w pół umierająca. Zabrał ją do akademickiego szpitala. Mieli tam na tyle dobry sprzęt, że chyba udałoby się coś zrobić.
    Lekarze od razu przewieźli ją na salę operacyjną. Sam zaś usiadł na jednym z krzeseł w poczekalni. Poczeka.
    - Mike, musimy porozmawiać- zwrócił się do niego lekarz- Nie chcę ci dawać żadnych nadziei. Rany są zbyt głębokie i nie goją się tak jak powinny. Te dwadzieścia cztery godziny... Będą decydujące- odszedł nim McKagan zdążył cokolwiek powiedzieć. Kątem oka zauważył Cahana, który stał nieopodal.

    OdpowiedzUsuń
  100. - To ja powinienem być teraz tam zamiast niej. Rano pokłóciliśmy się i to dosyć ostro. Chciałem, aby tu przyjechała. Ona zaś pragnęła spotkać się z przyjaciółką. Postawiła na swoim. Z resztą jak zwykle. Gdybym... Gdybym przyjechał po nią i zabrał ją siłą nic by się nie stało- obwiniał siebie o to. Czuł się temu cholernie winny- Przepraszam, że na was czasami huknę. Ale to nie dlatego, aby was upokorzyć czy pokazać kto tutaj jest silniejszy. Po prostu nie chcę, abyście popełnili te same błędy co ja. Abyście ich uniknęli. Chcę, abyście byli lepsi- spojrzał na niego przybitym wzrokiem- Ona jest moim światełkiem w tunelu. W każdym związku za sukcesem każdego mężczyzny stoi jeszcze większa kobieta. Synowie są wychowywani na wojowników, a kobiety na wodzów- uśmiechnął się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  101. - Moja rodzina jest dosyć konserwatywna. Bardzo sztywno trzymamy się zasad. Dlatego być może większość nas się obawia. Alfami zostają tylko mężczyźni. Z Lorą poznaliśmy się w dosyć dziwnych okolicznościach. Nasze rody były skłócone. Prowadziły między sobą wojnę. Ale my zrobiliśmy wszystkim na przekór. Zaczęliśmy się spotykać... Zakochaliśmy się w sobie. Jak się okazało to był całkiem dobry powód, aby zawrzeć pakt i przymierze. Dwa silne rody połączyły się. Przez osiemnaście lat ojciec uczył mnie na alfę. I jak widać to się przydało- stwierdził- W stadzie jesteśmy silniejsi. Niepotrzebne są światu omegi, które z jakiegoś powodu zostały pozbawione stada. Powinieneś odnowić to co zniszczyli łowcy. Ale najpierw powinieneś nauczyć się wielu przydatnych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  102. [ o wezmę tego pana do wątku :) Jakieś pomysły ? ]

    Geo

    OdpowiedzUsuń
  103. - Uratowałeś ją? - mimowolnie uśmiech wstąpił na różowe usteczka dziewczyny. Czyżby jakieś love story wisiało w powietrzu? Nie, no przecież, mówi, że jej nie lubi. Że jest wredna, tak? - A co się takiego stało? - No, jeżeli jego historia okaże się wystarczająco ciekawą, może nawet wykożysta to do jednego z jej opowiadań.

    - Viena -

    OdpowiedzUsuń
  104. [ Jop, zauważyłam :D To, co jakieś pomyły na wątek?]

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  105. [ Cóż w sumie to sądzę, że ich relacje mogłyby być dobre. Bo on w końcu taki bad boy, a ona takich lubi :D Mogą się kumplować. No chyba że masz inną wizję :D ]

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  106. Jeśli gdzieś w pobliżu szkoły była impreza, nie mogło jej zabraknąć! Jiyeon była duszą towarzystwa. Ona nienawidziła bycia samą, chociaż czasami, jak każdy jej to służyło. Ale nie dzisiaj! Przed wyjściem ładnie się przyszykowała. W końcu lubiła dobrze wyglądać! Jaka dziewczyna nie lubiła? Oczywiście, nie był to jakiś wyzywający strój, zwykłe poprzecierane szorty, biała koszulka na grubych ramiączkach, czarna, skórzana kurtka i szare jordany. Sportowo, ale wygodnie! Pomaszerowała tak na imprezę. Po godzinie ciągłego tańczenia, była już zmęczona. Tak, bycie w połowie wampirem bywało męczące. Postanowiła więc odpocząć, rozejrzała się dookoła. Jedynie wolne miejsce znajdowało się obok pewnego chłopaka. Ji uśmiechnęła się lekko i podeszła.
    - Hej, mogę się przysiąść czy to miejsce jest zajęte? - Spytała z uroczym uśmiechem.


    Ji

    OdpowiedzUsuń
  107. [ Jiyeon Park wizerunek :D ]

    Po jego odpowiedzi, jej uśmiech zniknął. Westchnęła cichutko, po czym zajęła miejsce.
    - Zawsze mógł tu siedzieć ktoś, kto akurat wyszedł. - Oznajmiła.
    Zdjęła z siebie kurtkę, po czym wygodniej rozsiadła się na swoim miejscu. Bycie niską osóbką, bo w końcu metr sześćdziesiąt dwa to nie dużo, a do tego wyjątkowo szczuplutką miało swoje plusy. Oczywiście wad też miało pełno, ogrom! Ale, co poradzić...

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  108. [ Joooo metr sześćdziesiąt dwa to ma Mizny xDD Ona ma 155 cm xD Wybacz pomyłkę :''D ]

    - Bo ty jesteś jakimś olbrzymem! - Burknęła na jego wzmiankę o jej wzroście. I rzeczywiście, czuła się mała, bo większość osób była od niej wyższa. A takie osoby jak jej nowy kolega.... Około trzydzieści pare centymetrów to coś...
    Popatrzyła się na kieliszek z lekkim uśmiechem.
    - Jestem Jiyeon, ale mów mi Ji. - Przedstawiła się. Cóż, większość osób po prostu nie potrafiła tego dobrze wymówić... Lepiej to uprościć. - Za nową znajomość trzeba, no nie? - Puściła mu oczko z wielkim uśmiechem.

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  109. Lekko skrzywiła się na to pytanie. No okej, chodziła tutaj raptem miesiąc, więc to logiczne, że ktoś mógł jej nie kojarzyć, no ale... no jak to?! W końcu sporo osób przynajmniej o niej słyszało. Jak na razie była jedynym pół wampirem w akademii, nosz ludzie!
    - Eee tak. Od miesiąca tu uczęszczam. - Oznajmiła z malucienkim uśmiechem. W końcu nie chciała by ją z miejsca przegonił czy coś. Wzięła kieliszek i napiła się. - A ty? Jak długo w akademii?

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  110. - Ale jesteś sam, osamotniony w swoim działaniu. A to czyni z ciebie łatwym celem dla palladynów. Skoro jesteś silny i czujesz się na tyle dobrze, to stwórz własną watahę i stań na jej czele- stwierdził- Albo zabij jakiegoś niegarniętego alfę i wstąp na jego miejsce- wzruszył lekko ramionami- Na mnie tak nie patrz. Ja jeszcze póki co trzymam dosyć dobrze ryzy w swoim stadzie.
    - Michael mogę ciebie poprosić na chwilę?- zapytała znajoma lekarka. Ten ttylko skinął głową.
    - Zaraz wracam- oznajmił chłopakowi.

    OdpowiedzUsuń
  111. Popatrzyła się na niego, znowu kiwając głową.
    - A więc jesteś wilkołakiem? - Spytała.
    W tłumie ludzi ciężko jej było rozpoznać inne gatunki. W końcu było tu tyle różnych istnień. Wilkołaki, wampiry, duchy, wiedźmy, a nawet i duchy. A po za tym nie była w całości krwiopijcą, więc i jej zmysły były lekko osłabione. Nie wszystkie, ale jednak...

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  112. Zaśmiała się cicho.
    - Nie trzeba być geniuszem. - Zauważyła, popijając siebie alkohol. - Sam powiedziałeś o psich latach. Na cholerę inne stworzenie miałoby to przeliczać? - Rozłożyła ręce, uśmiechając się.
    Ona nie miała nic do innych stworzeń, no dobra miała. Demony i anioły.. jak ona ich nie znosiła! Jedne przesadnie dobre, świętoszki, a kolejne wręcz przeciwnie! Po prostu nie umiała się z nimi dogadać i tyle. Chociaż, jakby musiała wybierać... chyba wybrałaby dzieci piekieł.
    - Emm tatuś. - Burknęła. - Wampiry są nie mniej dziwne niż wilkołaki.. - Mruknęła pod nosem.

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  113. [ To mejbi wymyślimy coś nowego? :3 ]

    - Prawda! - Mruknęła.
    Chwilę mu się przyglądała, a potem przekrzywiła głowę.
    - Musimy coś jeść! Dostarczamy sobie w tej sposób składników odżywczych. Wy musicie jeść mięso, warzywa, owoce, a my? Wystarczy krew. To bardzo wygodne. - Stwierdziła. - A co, boisz się ząbków? - Uniosła jedną brew, pokazując swoje pokaźnych rozmiarów kły. Zaśmiała się, a potem szybko je schowała.

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  114. Wczorajsza impreza według Ji była bardzo udana. Jedyny problem, kac morderca nie ma serca! Totalny ból głowy, sahara w gardle! Jednak ludzka natura miała swoje słabości. Także skacowana Koreanka, ubrana w jakiś dres, poleciała na stołówkę. Dosłownie poleciała, w końcu umiała lewitować. A tam, zaspana, o coś, a raczej o kogoś zahaczyła. Odbiła się, jednak nie upadła. Nieprzytomnym wzrokiem, spojrzała na winwajcę.
    - Cahan! - Mruknęła entuzjastycznie.

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  115. Zaśmiała się, podczas gdy chłopak próbował wymówić jej imię. W końcu nie należało ono do łatwych, a tym bardziej dla kogoś kto nigdy w życiu nie miał styczności z koreańskim. Czasami było to męczące, tak ciągle powtarzanie imienia, ale w końcu zaczęło ją to bawić. Bo było zabawne!
    - Po prostu Ji. - Odpowiedziała, opadając stópkami na ziemię. - Tyle chyba będziesz potrafił wymówić, co? - Uśmiechnęła się lekko, przyglądając mu się.

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  116. - I ja się nie dziwię! Chłopie, ile ty wypiłeś? Ja to się w ogóle dziwie, że jeszcze żyjesz! - Mruknęła, przykładając mu palec wskazujący do czoła. Oczywiście, musiała się lekko unieść, bo inaczej po prostu by nie dosięgnęła!
    Na jego propozycję, pomachała ochoczo główką, a jej brązowe włosy utworzyły podczas tej czynności małą falę. Wzięła od chłopaka tackę i pomaszerowała wybrać sobie coś dobrego.
    - To normalne, że wilkołaki tyle piją? - Zapytała, przenosząc na Cahana pytający wzrok.

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  117. Ji z wielkimi oczyma wpatrywała się w ilość jedzenia jakie chłopak nakładał na talerz. Ona nie zjadłaby tego przez cały dzień! Sama nałożyła sobie troszeczkę sałatki hawajskiej, a potem usiadła się na krześle, wciąż dyskretnie zerkając na mięso. No jak ktoś może tyle jeść? Wilkołak wilkołakiem, no ale....
    - Nie mam pojęcia. - Przyznała szczerze. - Nigdy nie widziałam wampira na kacu, one ogółem mało piją, chyba. Znaczy... ja odziedziczyłam pewnie tą zdolność po mamusi, bo jakże inaczej. Wszystko, co ludzkie jest do dupy! - Burknęła, nadziewając sobie kawałek ananasa na widelec.

    Ji

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie ukrywając swojego zdziwienia, spojrzała na swojego towarzysza.
    - Święty spokój? - Powtórzyła, unosząc jedną brew do góry. - Masz na myśli tych typków Palladynów, tak? - Przekrzywiła głowę w bok.
    Och, jak ona ich nienawidziła. Jeszcze bardziej niż demonów czy aniołów. Miała nadzieję nigdy w życiu ich nie spotkać, bo przecież ona się bronić nie umiała. Zero umiejętności obronnych.

    Ji

    OdpowiedzUsuń

© Sleepwalker | Wioska Szablonów | X | X